Szczypiorniak powróci do Mikołajek? "Bało się nas pół Polski" [ROZMOWA]

2019-04-12 08:43:53(ost. akt: 2019-04-12 08:48:04)
Turniej w Mikołajkach

Turniej w Mikołajkach

Autor zdjęcia: organizatorzy

PIŁKA RĘCZNA/// Hala sportowa w Mikołajkach stała się 6 kwietnia areną międzynarodowego boju szczypiornistów kategorii MASTERS. O tytułowy puchar burmistrza walczyło 8 drużyn z najróżniejszych stron Polski, a także Litwy i Białorusi.
Rękawicę rzuconą przez ekipę pn. 1986 HT Mikołajki postanowiło podjąć 7 zespołów: Masters Trójka Ostrołęka, Dzik Warszawa, SMS Bartoszyce, SPR Masters Płock, Ełcki Klub Sportowy Szczypiorniak, reprezentacja Białorusinów z Mińska oraz litewski zespół HC Dzukija. Łącznie - od startu imprezy o godzinie 9 do finału ok. godziny 17 - rozegrano aż 18 spotkań.

W jaki sposób udało pozyskać się tak pokaźną liczbę szczypiornistów w kojarzonym raczej ze sportami wodnymi i piłką nożną mieście? — Kosztowało nas to trochę zachodu, przyznaję. Tak jak i cała organizacja — mówi Marek Lenard z Mikołajek, jeden z inicjatorów wydarzenia. Od pewnego czasu jeździliśmy na turnieje "masters", choć występowaliśmy w barwach zaprzyjaźnionego Zagłębia Lubin. W pewnym momencie postanowiliśmy, że utworzymy własną drużynę. Początkowo planowaliśmy, że impreza będzie skromniejsza pod względem frekwencji. Podczas rozmów z innymi zespołami, jak np. Bartoszycami, usłyszeliśmy, że dość często w Polsce grają także drużyny z Litwy i Białorusi. I faktycznie, nie trzeba było ich namawiać. Kilka telefonów i mieliśmy wszystko ustalone. Pozostało wówczas już "jedynie" załatwić zawodnikom z Mińska niezbędne wizy — dodaje.

Ciekawa pozornie orientalnego* sportu w Mikołajkach publiczność nie zawiodła. Nie zawiedli i sami zawodnicy, którzy przywitali ich zaciętą, inauguracyjną wojną między SPR Masters Płock i HC Dzukiją (zwycięstwo Litwinów 6:7) . Początkowo, niestety, miejscowi piłkarze ręczni nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w starciu z ekipami przyjezdnymi. Najpierw zimny prysznic zafundował mikołajczanom EKS Szczypiorniak (4:12), a później bolesnej lekcji udzielili im wspomniani Litwini (0:9!). Trzecia ich konfrontacja była zdecydowanie bardziej wyrównana, jednak i tym razem gospodarze schodzili z parkietu jako pokonani.

— W dwóch pierwszych meczach dostaliśmy straszne baty. Wyszliśmy na parkiet jak sparaliżowani, a graliśmy przecież z naprawdę solidnymi rywalami. To nie mogło zakończyć się inaczej, więc się z tym liczyliśmy. Gdy się jednak otrząsnęliśmy i nabraliśmy nieco luzu, starcie z Płockiem wyglądało już zdecydowanie lepiej. Szkoda wręcz kilku straconych sytuacji, bo mogliśmy pokusić się o zwycięstwo — słyszymy w szeregach 1986 HT Mikołajki, którym "na otarcie łez" pozostała walka o 7. miejsce z SMS Bartoszyce.

Początkowo wydawało się, że gospodarze mają wygraną już w kieszeni. Tablica wyników wskazywała 5:2 jednak... Bartoszyce jakimś cudem doprowadziły do wyrównania i - po serii rzutów karnych - przechyliły ostatecznie szalę zwycięstwa na swoją stronę. Mecz o 5. miejsce był zdecydowanie bardziej jednostronny: "Trójka" z Ostrołęki nie dała większych szans SPR Masters Płock (5:11).

Inni grali jednak dalej o złoto. W półfinale na niepokonanych wcześniej Litwinów sposób znalazł wreszcie stołeczny Dzik, choć warszawianie ręce w geście zwycięstwa mogli wznieść dopiero po dodatkowej porcji karnych. Po drugiej stronie drabinki finałowej w górę wspięła się także reprezentacja z Mińska, która po pełnym emocji pojedynku okazała się minimalnie lepsza niż ełcki Szczypiorniak (10:8). W "finale pocieszenia", którego stawką był brąz zawodów, lepsza od ECK okazała się Dzukija (11:6).

W wielkim finale, głównym daniu mikołajskiej soboty, losy pojedynku toczyły się niemal do ostatniego gwizdka. Początkowo wydawało się, że Dzik Warszawa zdoła odprawić z parkietu także drugą z ekip sąsiadów zza wschodniej granicy. Nic z tego, ponieważ Mińsk najlepsze zachował na koniec, dzięki czemu nie tylko przypieczętował upragnione złoto rezultatem 6:8, ale także utrzymał - jako jedyny - miano niepokonanego zespołu w całym turnieju. Triumfatorzy zdobyli łącznie 51 bramek, tracąc 34.

— Zasłużone zwycięstwo Białorusi?
— To złoto im się należało. Byli zresztą faworytami...

— Jako gospodarze byliście bardzo gościnni. Walczyliście ostro, ale ostatecznie wszystkie zwycięstwa oddaliście gościom.
— Niestety tak wyszło. Tak naprawdę gramy ze sobą od niecałych 2 miesięcy. Rywale są zdecydowanie bardziej zgrani. Dla przykładu: Bartoszyce grają ze sobą, jeśli dobrze liczę, już od ok. 12 lat. To, że przegraliśmy z nimi dopiero w karnych, to nasz sukces. Jeśli tylko trochę się dotrzemy, to będziemy zdecydowanie mocniejszą drużyną niż obecnie.

— Który z zawodników 1986 HT Mikołajki zasłużył na wyróżnienie?
— Wszyscy spisali się świetnie. Po tylu latach wróciliśmy i stworzyliśmy zespół, który jest zdolny podjąć walkę.... Chyba mało kto wierzył, że to się uda. Podporną naszej drużyny, bez wątpienia, jest jednak Piotr Szabelski. Przez lata zawodnik Zagłębia Lubin, później także Miedzi Legnica. Obyty w poważnych rozgrywkach ligowych. W dużej mierze przeprowadzaliśmy akcje właśnie przez jego ręce. Niestety znali go i rywale, którzy robili co mogli, byleby tylko nie mógł pokazać w pełni swych umiejętności. Mając kogoś stale na plecach i tak wykonał jednak świetną robotę.

— Litwini, statystycznie, byli najstarszą z ekip. Kompletnie nie było tego po nich widać.
— No właśnie (śmiech). Sam jestem pod wielkim wrażeniem ich gry. Większość z nich liczyła sobie mocno powyżej 45 lat. A jak grali... Szok. Z drugiej strony niby nic w tym dziwnego, bo większość z nich to byli etatowi ligowcy. Poziom zagranicznych drużyn był naprawdę wysoki. W reprezentacji Mińska pojawili się i zawodnicy, którzy w przeszłości grali w kadrze narodowej.

— Skąd w Mikołajkach w ogóle zainteresowanie szczypiorniakiem? Gdyby zapytać pierwszą lepszą osobę w regionie, to skojarzy to miasto ze sportami wodnymi albo (przy odrobinie szczęścia) także z piłką nożna.
— Obecnie tak to wygląda, przyznaję. Mało kto już pamięta, że w przeszłości Mikołajki wręcz słynęły ze szczypiorniaka. Nasz rocznik (1972 - przyp. K.K.), prowadzony przez trenera Waldemara Kaczmarczyka, w 1986 roku narobił niemało zamieszania. To był świetny szkoleniowiec. Choć warunków nie mieliśmy zbyt dobrych (zwłaszcza w porównaniu do większych miast z południa Polski), zrobił z nas drużynę, która wywalczyła historyczny awans do półfinałów Polski.

— Stąd to enigmatyczne 1986 w nazwie zespołu?
— Dokładnie. Wtedy pół Polski nas się bało. Jeden z najmłodszych i najmniejszych klubów... Jak tak teraz myślę, to nie wiem co dokładnie było naszym atutem. Pełno było w nas serca do walki, może właśnie za nim przychodziły wyniki.

— Jest szansa, by szczypiorniak większego kalibru wrócił do Mikołajek?
— Będziemy się o to starali, zamierzamy aktywnie działać w tym kierunku. Większość z nas wróciła do gry po kilkudziesięciu latach przerwy. Niektórzy z tym sportem rozstali się na blisko 30 lat, choć niektórzy rzucali nieco na niższych szczeblach ligowych. Obecnie trenuje nas świetna trenerka, Stella Hałaburda. A rocznik 2004, w tym moja córka, mają teraz klasę właśnie o profilu piłki ręcznej. Szkoli ich, co jest dość symboliczne, Rafał Kaczmarczyk, czyli syn śp. trenera Waldemara. Problemem, jak przy każdym sporcie, jest obecnie w mniejszych miastach pozyskanie młodzieży. Młodych trudno ruszyć sprzed komputerów. Wraz z władzami miasta, od których czujemy solidne wsparcie, będziemy chcieli stworzyć im nową alternatywę.

— Trzymam więc kciuki, by się udało. Kiedy organizujecie kolejny turniej?

— Najpóźniej za rok, choć pojawiła się też opcja, by spróbować zrobić edycję jesienną. Pojedziemy niedługo na mistrzostwa Polski do Kalisza. Tym razem jeszcze nie po to, by grać, bo nie czujemy się jeszcze gotowi. Na to przyjdzie czas w przyszłym roku. Obecnie skupimy się na tym, by porozmawiać z innymi zespołami czy byłyby w ogóle skłonne przyjechać np. pod koniec września do Mikołajek. Jeśli będą zainteresowane, to czeka nas wiele innych kwestii do rozwiązania, jak np. zapewnienie bazy noclegowej. Zorganizowanie noclegu tak pokaźnej liczbie gości nie należy do rzeczy łatwych, a tym bardziej tanich.

— Nie zamierzacie jednak chyba aż tak długo czekać na kolejne starty 1986 HT Mikołajki?
— Oczywiście, że nie. 11 maja wyruszamy na Litwę, by wziąć udział w turnieju organizowanym przez naszych nowych litewskich kolegów. Zaproszenia otrzymaliśmy także od Białorusinów oraz naszych dobrych "sąsiadów" z Bartoszyc. Nie zwalniamy tempa. Na pewno będzie się działo.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5